niedziela, 11 stycznia 2015

I znowu dzień i kolejny

Wracam po dłuższej przerwie... niestety sporo dłuższej. Chciałem pisać ciągiem, ale nie dałem rady. Najpierw miałem problem z dojściem do internetu. Ba ! Nawet urządzenia, z którego mógłbym pisać, odmówiły mi posłuszeństwa. Nie wiem, to chyba była jakaś kara boska za słabe przestrzeganie postu bożonarodzeniowego...
Kiedy już wróciły e-siły dla mych złącz, miałem dużo zaległości z projektem i magisterką, więc zajmowałem się nimi prawie bez odpoczynku. A przynajmniej chciałem, bo oczywiście jak to już bywa, kiedy czegoś chcesz zbyt mocno od kogoś, to ta druga strona traci zapał. Tym razem moi drodzy, potencjalni rozmówcy, z którymi chciałem przeprowadzić badania masowo zachorowali.
Hurra... Nie ! Opóźnień ciąg dalszy.
Do tego zaczęła się przedświąteczna gorączka - zarówno w domu jak i w pracy z chórem.
Czasu coraz mniej, ale zaczęło  się prostować i zacząłem działać. Przeprowadziłem kilkanaście wywiadów, potem je przepisałem, przeprowadziłem kilka długich prób, przygotowałem kilka potraw, posprzątałem kilka zakątków, powymieniałem kilka żarówek, wymazałem kilka grzechów i już mogłem rozpocząć świętowanie... a i jeszcze kilka prezentów kupiłem.

Święta w moim domu to nie tylko kolacja wigilijna, nocne nabożeństwo i wyżerka w pierwszy dzień świąt u rodziny. Te elementy są istotne i potrzebne, ale od dzieciństwa jest jeszcze coś co różni moje święta od świąt w wielu domach - kolędowanie. Ciężko mi sobie wyobrazić święta Narodzenia Pańskiego spędzane za stołem. Na prawdę jest zbyt wiele okazji do wspólnego posiłku, żeby do tej puli wydarzeń włączać jeszcze tak radosne i ważne święto jakim jest Narodzenie Jezusa. A więc i w tym roku udało się nam zebrać by pokolędować.

Hm... czym się jeszcze różni obchodzenie Tego Święta w mym domu? Rzadko się dotychczas zdarzało, aby trwały one tylko dwa dni. Dlatego dopiero dziś, w piąty dzień Święta Narodzenia Pańskiego na prawdę zacząłem przygotowywać się do powrotu na uczelnię i patrząc na swe życie z perspektywy studenckiej wygląda on chyba jak u większości żaków. Czuję lekki niepokój, niedosyt, bo można było zrobić więcej przez ten czas, poniekąd wolny. Gdyby był on w pełni wolny, to myślę, że więcej wydarzyłoby się jeśli chodzi o mój studencki żywot. A tak... jutro się okaże jak bardzo radosny będzie powrót na uniwersytet.
CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz